Pandemia koronawirusa sparaliżowała gospodarkę na całym świecie. Działalność wielu firm została zamrożona, by zapobiegać rozprzestrzenianiu się zakażenia. Właściciel sieci siłowni postanowił zorganizować uliczny protest, by skłonić urzędników do zgody na ponowne otwarcie klubów fitness. Zrobił tym spore wrażenie, ale osiągnął nieco inny efekt niż zakładał. Protest branży fitness w Polsce, który odbył się 1 Maja również nie zakończył się pomyślnie.

Travis LaBazzo, który zorganizował 11 maja protest, by wymusić ponowne otwarcie siłowni, teraz bardzo tego żałuje. Miał nadzieję, że zwróci uwagę na problem przedsiębiorców branży fitness, ale wyszło nie do końca tak, jak planował. LaBazzo jest dyrektorem generalnym Amped Fitness i prowadzi sieć kilku siłowni na Florydzie. Wszystkie są teraz zamknięte z powodu trwającej pandemii.
W nadziei na ponowne otwarcie małych firm, które uznano za "nieistotne", zebrał grupę ludzi, aby zaprotestować przed sądem hrabstwa Pinellas. Zauważywszy, że protest jest filmowany z helikoptera, LaBazzo skłonił grupę do robienia pompek i przysiadów. Kiedy WFLA News opublikowała relację z protestu na Twitterze, wielu internautów miało coś do powiedzenia na ten temat i nie było to nic dobrego.
Biznesmen niechcący uświadomił ludziom jedno: że nie potrzebują dostępu do siłowni, aby móc ćwiczyć (skoro można to robić nawet na ulicy).
Jeśli możesz robić przysiady i pompki na ulicy, możesz je zrobić także w swoim salonie i nie musisz iść w tym celu na siłownię - pisze jeden z użytkowników Twittera.
Protestujący wzywają do otwarcia siłowni poprzez… udowodnienie, że nie potrzebują siłowni? - zauważa inny.
Protest przyniósł odwrotny skutek od zamierzonego celu w efekcie napływały kolejne nieprzychylne komentarze rozgoryczonych internautów. Pojawiło się też wiele komentarzy zarzucających protestującym, że nie dbają o to, ile osób zachoruje lub umrze z powodu zbyt wczesnego otwarcia siłowni. Travis LaBazzo uważał, że pompki i przysiady będą świetną oprawą wizualną, aby zauważyć jego protest. Teraz myśli, że jego przesłanie zginęło.
Cieszę się, że protest tam dotarł, ale całkowicie stracił przekaz, powiedział LaBazzo. Ludzie mówią: Udowodniłeś, że nie potrzebujesz siłowni, ale nie o to chodzi. Chodzi o tysiące pracowników, którzy nie mają pracy na Florydzie - powiedział LaBazzo, organizator protestu.
LaBazzo przyznał też, że pomysł na ćwiczenie przed kamerami był zły, i przyznaje, że krytyka braku konieczności ćwiczeń na siłowni jest zasadna. Mimo to, powiedział, że nie chodziło o powrót do ćwiczeń, ale o walkę lokalnych firm w jego społeczności.
Protest branży fitness w Polsce
W Polsce siłownie i kluby fitness mocno odczuły kryzys wywołany epidemią koronawirusa. W obliczu ogromnych problemów całej branży, starają się zatrzymać klientów, oferując treningi online. Umożliwienie działalności siłowni i klubów fitness znalazło się w czwartym, ostatnim etapie "odmrażania gospodarki". Nadal nie znamy jednak konkretnej daty.
Około 40 osób protestowało w piątek 1 Maja na pl. Piłsudskiego w Warszawie. W południe zebrali się tam m.in. właściciele siłowni i klubów fitness, którzy domagają się uruchomienia ich biznesów szybciej niż planuje rząd – w czwartym etapie odmrażania gospodarki.
To była pokojowa manifestacja, staliśmy w bezpiecznej od siebie odległości i z maseczkami na twarzach. Byliśmy na placu Piłsudskiego w celu przekazania naszego pisma w oryginale ministrowi zdrowia, minister sportu oraz premierowi. Upominamy się w nim o jak najszybsze otwarcie branży fitness - mówi pomysłodawca akcji Artur Kozłowski.
Choć bardzo na to liczyli, nikt z Kancelarii Premiera i z Ministerstwa Zdrowia nie pojawił się na miejscu. "Jesteśmy w stanie zapewnić bezpieczeństwo w większym stopniu, niż w otwieranych 4 maja centrach handlowych"– dodaje Kozłowski. "Ja w klubie przez cały dzień nie mam tytle ludzi, ile tam się przewija przez godzinę" – zaznacza.
Kasia Skowrończyk
źródło: buzzfeednews
materiały prasowe
Jakub Kulesza blog